fbpx

Uciekanie nic nie zmienia. Jeśli nie odpowiesz na to ważne pytanie, ono i tak Cię dopadnie. Co gorsza, powróci wtedy, gdy najmniej będziesz się tego spodziewała.

Jeśli skonfrontujesz się z nim od razu jednego możesz być pewna – będziesz miała kontrolę nad tym, jak bardzo szukanie odpowiedzi wpłynie na Twoje życie. A jeśli odwleczesz to w czasie, zacznie się dobijać do Twoich drzwi i żądać spotkania w momencie, gdy możesz nie mieć na to zasobów – czasu, sił, przestrzeni, spokoju.

Skąd to wiem? Bo do mnie wróciło. Wleciało z impetem przez okno i rozsiadło się wygodnie na mojej czerwonej kanapie w ubłoconych butach. Tyle się nasprzątałam w swoim Życiu, a zapomniałam o najważniejszym.

Wróciło, gdy znów znalazłam się w sytuacji, gdy moje granice były przekraczane. Tego typu rzeczy zawsze wracają. To nie przypadek.

Granice są bardziej, gdy ktoś je przekracza 

To jest ten cały paradoks granic, nie? Myślisz, że to takie oczywiste, bo przecież to jasne, że są. A tak naprawdę, dopiero, gdy druga osoba je przekroczy, widzisz ich wyrazistość. I to, że zdążyły się już zakurzyć. Bo gdy o nich nie mówisz, stają się coraz mniej zauważalne.

Zbliżanie się do nich tip topami potrafi uśpić czujność tak bardzo, że gdy ktoś zrobi metrowy krok, jedyne co pozostaje to szeroko otworzyć oczy.

No i tak siedziałam z szeroko otwartymi oczami. I dopiero fakt, że się zaszkliły i zwilgotniały sprawił, że zorientowałam się co dokładnie się wydarzyło. To samo, co wydarzało się niejeden raz.

Wiem jak to jest i nie jestem zła 

 

W takich chwilach jak ta przeklinam moje psychologiczne studia i to, że mam ogromną miłość i zaufanie do ludzi. Zdarza się, że to bardzo mi służy w życiu – dzięki temu potrafię się otworzyć, wybaczyć i dać drugą szansę. 

Niestety, to też sprawia, że bywam bezbronna. Nie potrafię przewidzieć tego, że ktoś może potraktować mnie inaczej niż sam chciałby być traktowany.

Ciężko mi wyrazić złość, gdy na poziomie racjonalnym wiem, że to, że ktoś traktuje mnie nie w porządku często wynika z jego wewnętrznego bólu lub niezaspokojonych potrzeb.

Ten moment decyzji wymusza zderzenie się z tym, co najważniejsze. 

No właśnie, ale co jest najważniejsze? A właściwie… kto jest tutaj najważniejszy?

Zaczęłam przyglądać się swoim codziennym wyborom i myślom, które im towarzyszą…

Poczytałabym książkę, ale nie mogę, bo jeszcze czeka na mnie pranie, zakupy i sprzątanie.

To wygląda tak pysznie i ma taki świetny skład… ale tamto jest tańsze, więc nie będę wymyślać. Nie mogę tak szastać pieniędzmi. 

Powiedziałam, że to zrobię, więc nie mogę teraz zmienić planu. Co z tego, że nie mam sił? Zagryzę zęby i dam radę, odpocznę jutro. 

Tego jest naprawdę sporo. I popatrz, kto tutaj się wysuwa na pierwszy plan? Moje poczucie szczęścia, zadowolenia, spełnienia i zdrowie?

 

Ciężko jest stawiać siebie na pierwszym miejscu, gdy całe życie robiłaś inaczej.

 

Gdy uczono Cię robić inaczej. Myśleć inaczej. To duży krok, który wymaga uporządkowania hierarchii i potraktowania siebie priorytetowo. Swojego umysłu, ciała i ducha.

Zawarcia paktu przyjaźni i akceptowania swoich potrzeb nawet, jeśli wydają się „głupie” czy „wydumane” z perspektywy… no, właśnie, z perspektywy czego lub kogo? Czy ta perspektywa jest ważniejsza niż moja własna?

Idę po swoje

 

Nie biegnę i pewnie parę potknięć mnie czeka, a może i nawet porządnych wywrotek. Ale jak było to pięknie ujęte w jednej z afirmacji krążących po wirtualnej przestrzeni:

 

Dam radę!

A jak nie dam…? Dam!

A jak się przewrócę…? To się podniosę!

A jak się nie podniosę…? To sobie poleżę!

A potem…? A potem wstanę i pójdę dalej!

 

Idę na spotkanie z moją wewnętrzną egoistką. Roześmianą i stawiającą swoje potrzeby ponad to, co myślą o niej inni.

Zbyt dawno się nie widziałyśmy.

Dołącz do newslettera po regularną dawkę Ajurwiedzy! 

Zapisz się, żeby raz w tygodniu otrzymać ode mnie garść praktycznych wskazówek do życia w zgodzie ze sobą w duchu Ajurwedy.

 

A jeśli masz chęć przeczytać coś jeszcze…