
O mnie
Nazywam się Nicole Radomska i pomagam kobietom gotowym na zmianę stylu życia, który doprowadził do ich długotrwałych problemów ze zdrowiem. Uczę, jak wprowadzić trwałą zmianę dzięki Ajurwedzie.
Jestem terapeutką ajurwedyjską i psycholożką. Prowadzę konsultacje, programy online i wyjazdy stacjonarne, podczas których pokazuję, jak możesz sprawić, żeby Ajurweda naturalnie stała się częścią Twojego życia.
Dzięki połączeniu Ajurwedy z psychologią, jestem w stanie spojrzeć na Twoje dolegliwości szerzej, łącząc sygnały płynące z Twojego ciała z językiem Twoich emocji.
Pracuję holistycznie, łącząc pracę na poziomie umysłu, ciała i duchowości, dopasowując metody do potrzeb moich pacjentów. W mojej pracy korzystam m.in. z elementów psychoterapii poznawczo-behawioralnej, terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach (TSR), terapii Schematów, terapii ACT i terapii IFS. Integruję zachodnie podejście ze wschodnimi praktykami duchowymi i dawnymi sposobami naszych przodków na łączenie się ze Źródłem.
Zastanawiasz się, jaka jest moja historia?
Wiesz, wydaje mi się, że czasem tak jest, że musisz dojść do pewnego punktu w życiu, w którym wszystko staje na głowie. Po to, żeby w końcu się ocknąć i zdać sobie sprawę, że czas najwyższy przejąć odpowiedzialność za to, jak wygląda Twoja codzienność.
U mnie tym punktem zwrotnym był moment, w którym zaczęłam mieć pierwsze poważne problemy ze zdrowiem. A wszystkie te problemy miały jedno źródło – stres, przepracowanie i napięcie. Mój układ nerwowy nie nadążał za tempem, które mu narzuciłam. I postanowił się zbuntować.
Teraz, z perspektywy czasu widzę cały wachlarz sygnałów ostrzegawczych, które ignorowałam każdego dnia. Nawracające bóle głowy, niekończące się przeziębienia, nieustanne zmęczenie. I to ciągłe poczucie braku spełnienia, które przeszywało i moje ciało, i duszę. Zagłuszałam to wszystko tym, co znałam najlepiej: podkręcaniem tempa, hektolitrami kawy, stosami wypalanych papierosów i tonami comfort food.
To działało, ale do czasu. Do czasu, aż pojawiły się objawy tak poważne, że nie mogłam już więcej ich ignorować. Pamiętam, gdy lekarz z oczami okrągłymi ze zdumienia zapytał:
– A ile ma Pani właściwie lat?
– Dwadzieścia sześć. – odpowiedziałam, nie wiedząc czy powinnam się z tego powodu wstydzić, czy mieć nadzieję na to, że będzie to czynnik przyspieszający zdrowienie.
– W tym wieku takie objawy? Nie bardzo rozumiem… Czy jest coś, co się Pani w życiu wydarzyło? Coś, o czym nie chce mi Pani powiedzieć?
Coś? Tych cosiów było sporo. Najchętniej zamiotłabym je wszystkie pod dywan, a potem sama się pod nim schowała, żeby nie musieć konfrontować się z tymi pytaniami. Byłam naprawdę dobra w ucieczkach.
Studiowałam już wtedy psychologię, która była moją największą pasją. Pięć lat studiów zrobiło ze mnie świetnego teoretyka, ale jeśli chodzi o zastosowanie tej wiedzy w praktyce w MOIM życiu… No, właśnie.
A potem…
Chwilę potem zakochałam się po uszy w jodze i Ajurwedzie. Dzisiaj to moje drogowskazy na drodze do życia w zgodzie ze sobą. Pojawiły się, gdy szukałam odpowiedzi na to, jak połączyć umysł z ciałem. Ujęły mnie swoją prostotą i holistyczną perspektywą.
Można powiedzieć, że postawiłam wszystko na jedną kartę i idąc za podszeptem Serca wyjechałam do Indii, żeby uczyć się Ajurwedy u źródła. Tam skończyłam II-stopniowy, certyfikowany kurs terapeuty ajurwedyjskiego w Ayuskama Ayurvedic Institute – klinice lekarza medycyny ajurwedyjskiej, Aruna Sharmy, w Indiach.
Po powrocie do Polski pogłębiałam naukę pracy z ciałem u praktyków Ajurwedy o najdłuższym stażu w Polsce – Bartosza Bobkowskiego i Moniki Ptak-Korbacz. Do dzisiaj Monika jest moją mentorką, superwizorką i wzorem.
Podczas nauki Ajurwedy poczułam, że to wiedza, którą można zgłębiać przez całe życie. Każdego dnia poznaję ją bardziej, jeszcze mocniej się w niej zakochując. Wzrastam z każdą osobą, z którą zanurzam się w głąb Ajurwedy – pacjenci to moi najwięksi i najlepsi nauczyciele.

A tak trochę mniej oficjalnie…
Mam bzika na punkcie Indii. Podobno to kraj, który albo się kocha, albo nienawidzi. Ja należę do tych pierwszych wariatów. To jedyny kraj, za którym zaczynam tęsknić już w momencie, gdy wsiadam do samolotu.
Moim miejscem mocy jest las. To tam czuję, że żyję. I to tam uciekam, gdy czuję, że świata jest za dużo.
Mam psa, który ma na imię Owca i myśli, że jest człowiekiem. Przez większość czasu jesteśmy nierozłączne.
Uciekłam z centrum zatłoczonego Wrocławia i zamieszkałam w 100-letnim domu na wsi. Dziękuję sobie za to każdego dnia, gdy budzi mnie śpiew ptaków, a nie zgiełk samochodów, chociaż bywa, że tęsknię za tym, żeby nie musieć rozpalać drewnem w piecu 😉